Żeński punkt widzenia
Drogie Panie, czy zdarzyło się Wam zdenerwować na swoich mężczyzn za kolejny nieudany wyjazd do kina, spacer, czy romantyczną kolację, z powodu „selektywnego”, uruchamiającego głośną syrenę, przyciągającą Waszych mężczyzn do czerwonego, głośnego potwora, do którego Wasi dzielni strażacy biegną niczym struś pędziwiatr? A może irytują Was kolejne godziny przesiadywanie przez Niego w remizie, podczas których o porządek w niej dba bardziej niż we własnych czterech ścianach?
Drogie Panie - to wszystko jest normalne i nie ma co liczyć na to, że kiedyś się zmieni! Dlaczego? Odpowiedź nie należy do najtrudniejszych. U swojego boku macie bowiem niezwykły typ mężczyzny - pasjonata straży.
Kiedy poznałam swojego mężczyznę, o straży pożarnej wiedziałam tyle co dziecko w przedszkolu. „Jeżdżą oni dużym, czerwonym pojazdem, robiąc przy tym sporo hałasu, noszą hełmy, a także stroje strażackie i „sikają” wodą z węża, trochę większego niż mój ogrodowy” – na tym kończyła się moja strażacka „wiedza”. Teraz, po kilku latach życia obok mojego pasjonaty wiem, że to co do niedawna nazywałam „sikawką”, nazywamy odcinkiem, a te zwykłe „wozy strażackie”, mają swoje specjalistycznie nazwy tj.: GBA, GCBA itp., oznaczające możliwość ich wykorzystania podczas akcji. Nawet zwykłe stroje, do niedawna będące dla mnie tylko wyróżnikiem formacji straży, teraz nabrały dla mnie nowego znaczenia. Dzięki wielu cierpliwym wyjaśnieniom mojego mężczyzny wiem już, iż służą one do tego, aby chronić ich życie i minimalizować ryzyko ich pracy.
Jednak nie zawsze podobało mi się to, że kiedy wyła syrena, zostawałam zdegradowana do drugiego stopnia, a to co zaplanowaliśmy na daną godzinę, nie udało się zrealizować. Pamiętam pewien dzień, było to przed moim dziesięciodniowym wyjazdem na obóz. Zaplanowałam go w pełni. - Spotkamy się około godziny 15.00. Potem idziemy na spacer, a następnie robimy kolację, oglądamy jakiś film i najzwyczajniej w świecie cieszymy się swoją obecnością. Jednak jak się pewnie już doskonale domyślacie, moich planów nie udało się zrealizować… Jak myślicie, dlaczego? A no dlatego, ponieważ mojemu Ukochanemu trafił się wyjazd do wypadku kilku samochodów osobowych oraz autobusu, na którym spędził około dziewięciu godzin! Mniej - więcej od 12.00 do 21.00. Było to na początku naszej znajomości, więc każda minuta spędzona z Michałem była dla mnie wrażeniem, jakbym patrzyła na świat przez różowe okulary. Nie muszę chyba dodawać, jak bardzo byłam zawiedziona… Podobnych przykładów mogłabym tutaj przytaczać wiele, aczkolwiek w trosce o Was czas, postanawiam to pominąć.
Teraz pora na przedstawienie aktualnego punktu widzenia. Od okresu opisanego w poprzednich akapitach zmienił się on bowiem radykalnie. Wszystko zmieniło się wtedy, kiedy pewnego dnia zobaczyłam Michała podczas prawdziwej akcji. Był to kolejny wypadek samochodowy. Zrozumiałam, że to co robi jest ważne nie tyle dla niego, ale i dla innych ludzi. Jeśli Wy, jako kobiety, nadal macie problem z zaakceptowaniem pasji swojego mężczyzny, zadajcie same sobie pytanie - co by się stało, gdyby nie było takich ludzi jak nasi pasjonaci? Kto wtedy ratowałby życie innych ludzi, a także ich dobytek? Patrząc na kobietę uwięzioną w samochodzie, zrozumiałam, że nie chodzi tutaj tylko o adrenalinę i emocje, których ja nie jestem mu w stanie zapewnić, ale i o chęć niesienia pomocy innym. Dlatego teraz, gdy zawyje syrena, sama popędzam swojego Michała i nie denerwuję się, gdy godzinami przesiaduje w remizie, sprzątając ją z pozostałymi strażakami, czy też naprawiając wiekowe auto.
Drogie Panie! Doceńmy to z kim jesteśmy! Nie chodzi mi nawet o typowo strażackie zainteresowania, ale także o innych hobbystów, np. piłkarza, tenisistę, informatyka itp. Życie obok osoby bez pasji byłoby dla nas przecież o wiele mniej ciekawe. A tak, chcąc nie chcąc, zdobywamy informacje z dziedzin, którymi do tej pory nigdy się nie interesowałyśmy, dzięki czemu także nasza osoba staje się ciekawsza w oczach innych ludzi. Mało tego, wiele kobiet w miarę upływu czasu… sama wciąga się w pasję swojego mężczyzny! I nie zaprzeczajcie od razu – wystarczy odrobina dobrego nastawienia, aby już wkrótce się o tym przekonać. Być może do akcji jeździć nie zaczniecie, aczkolwiek opowieści ze strażackich akcji na pewno polubicie – gwarantuję!
Panowie, teraz apel do Was. Jeżeli macie podobny problem ze swoją wybranką serca, odeślijcie swoje partnerki do tego artykułu. Mam nadzieję, że po przeczytaniu go, uda im się zrozumieć dlaczego zapominacie o całym świecie, gdy tylko usłyszycie wycie syreny. Pamiętajcie jednak - jeżeli nie będziecie ich zapewniać, że są dla Was najważniejsze na świecie, a przede wszystkim okazywać to w czynach, artykuł nie zda się na wiele!